Opis
"ŚLUB, czyli ja sam" stawia pytanie o sens poszukiwania prawdy na swój temat. Czy odnalezienie i określenie swojej tożsamości jest w ogóle możliwe?
Będzie to próba usystematyzowania czy zamknięcia, próba porządku czy zabicie możliwości dotarcia do prawdy? Czy sytuacje graniczne w życiu, kiedy zostajemy postawieni pod ścianą i nic nie jesteśmy w stanie zrobić, choć mamy siłę i energię zrobić wszystko - przybliżają nas do samych siebie czy oddalają? A może stwarzają na nowo? Na ile siebie poznałeś, a na ile pozwoliłeś sobie zwariować? Na ile pragnienie obcowania z drugim człowiekiem rozwija, a na ile jest twoim indywidualnym zabójstwem? Gdzie jest granica między odkrywaniem swojej indywidualności a alienacją społeczną?