W koszulkach z takim napisem wybiegli na przedmeczową rozgrzewkę piłkarze ŁKS. Czy to już naprawdę koniec?
Zawodnicy chcą zaprotestować przeciw braku zgody na upublicznienie wyników audytu w ŁKS SSA. Z trzech udziałowców, tylko Grzegorz Klejman wyraził zgodę na ujawnienie tego co audytorzy zbadali. Stowarzyszenie wraz z Iloną Goszczyńską takiej zgody dać nie chcą. Ełkaesiacy pokazali charakter i zapomnieli o braku wypłat, wyszli na boisko i zmietli górników.
Początkowa faza meczu to badanie sił rywali. Nie było typowego murowania bramki, Łęcznianie dowodzeni przez Niżnika i Nazaruka grali bardzo dobrze w środkowej strefie boiska. Początkowy szturm gospodarzy nie przyniósł efektu. Szalał Nawrocik ale sił starczyło mu ledwie na pierwszą połowę. Gra w piłkę nie polega tylko na bezproduktywnym bieganiu. Pokazał to Hajto i Adamski, najlepszy duet obrońców w pierwszej lidze otworzył wynik. Góral mocno kopnął w pole karne, a tam kapitan ŁKS uprzedził głową golkipera gości. Na trybunach zrobiło się jeszcze głośniej, a i piłkarze zaczęli grać bardziej otwarty futbol.
Najwięcej problemów obrońcy z Łodzi mieli z czarnoskórym Nakoulma. Na szczęście w bramce dobrze bronił Wyparło. Po przerwie oglądaliśmy Mowilka, który uporządkował grę w środku pola. Gdy do tego dodamy brazylijskie zagranie Mączyńskiego, który znakomicie obsługiwał kolegów, mamy pełny obraz gry. Wreszcie odblokował się Łukasz Gikiewicz i głową podwyższył na 2:0. Kibice nie zdążyli nacieszyć się grą gospodarzy, a już było 3:0. Świątek głową przerzucił piłkę nad Giertlem i spokojnie umieścił piłkę w bramce. Dobrej zabawy na trybunach nie zmącił nawet fakt efektownego gola Niżnika, który nie dał najmniejszych szans Wyparle. Rozgrywający gości czuł się jak u siebie, kibice nie zapomnieli mu wszystkich lat spędzonych w ŁKS i głośno zaznaczyli szacunek dla Rafała.
Kontaktowy gol rozwścieczył młodą część składu gospodarzy i Gikiewicz po indywidualnej akcji posłał kolejne KO w kierunku Górnika. Na placu gry pojawił się kolejny utalentowany junior. Kibice żartowali, że sylwetką przypomina Dariusza Podolskiego. Mowa oczywiście o Mateuszu Marciszce. Górnik w końcowych fragmentach gry wykorzystał niefrasobliwość łódzkiej obrony i po błędzie Tomasza Hajty, Surdykowski ustalił wynik meczu. Przed ŁKS tygodniowa przerwa i mecz w Stalowej Woli z broniącą się przed degradacją Stalą. To jednak nie mecz, a wydarzenia gabinetowe będą w tym tygodniu najważniejsze.
ŁKS 4-2 Górnik Łęczna
Marcin Adamski (26.), Łukasz Gikiewicz (66., 75.), Adrian Świątek (68.) - Rafał Niżnik (74.), Janusz Surdykowski (84.)
ŁKS: Bogusław Wyparło - Robert Łakomy, Tomasz Hajto, Marcin Adamski, Piotr Klepczarek - Damian Nawrocik (46. Mariusz Mowlik), Robert Sierant, Krzysztof Mączyński, Rafał Kujawa (80. Janusz Wolański), Adrian Świątek - Łukasz Gikiewicz (85. Mateusz Marciszko).
Górnik: Jakub Giertl - Paweł Tomczyk, Sebastian Klajda, Veljko Nikitović, Krzysztof Kazimierczak - Sławomir Nazaruk (68. Paweł Głowacki), Radosław Bartoszewicz, Rafał Niżnik, Prejuce Nakoulma - Grzegorz Szymanek (64. Krystian Wójcik), Janusz Surdykowski.
Żółta kartka: Łakomy.
Sędziował: Michał Zając (Sosnowiec).
Widzów: 4000.
Gabriel Antoniak
(gabriel.antoniak@dlastudenta.pl)