Pierwszoligowy hit zadowolił blisko siedmiotysięczną publiczność w Łodzi. Sytuacji do strzelenia bramki oraz podbramkowych spięć nie brakowało. Lider dzięki bezbramkowemu remisowi zachował przewagę na Podbeskidziem w bezpośrednich meczach, a nad trzecim miejscem przewaga wynosi nadal osiem punktów.
ŁKS rozpoczął od szturmu bielskiej bramki. Zajac już w drugiej minucie wyciągnął się jak struna, bo dokładna centra Romańczuka trafiła do Kujawy, ale ten główkował w słupek. Następne dwa mocne ciosy wyprowadzili goście. Niechciany w ŁKS-ie Cieśliński fatalnie spudłował z trzech metrów, przenosząc wyplutą piłkę przez Bodzia W. nad poprzeczką. Minął kwadrans, a drugi raz oko w oko z łódzkim golkiperem stanął Cieśliński i tym razem okazał się gorszy od łodzianina. Zmęczeni pucharowym meczem górale znowu zapomnieli o Kujawie. Ten obrócił się z piłką i strzelił obok słupka, parada Zajaca – klasa światowa. Piłkarze zaczęli jakby szafować swoimi siłami i do przerwy już nie oglądaliśmy podobnych okazji strzeleckich. W łódzkiej ekipie nawet na ławce zabrakło Mięciela i Smolińskiego, a Kosecki tylko truchtał na rozgrzewce. Tuż przed przerwą naciągnięcia mięśnia dwugłowego nabawił się boczny obrońca Adrian Woźniczka. Na boisku pojawił się Mowlik, który wszedł na środek obrony, a na bok przesunął się Klepczarek.
Druga połowa rozpoczęła się od ponad dziesięciominutowego naporu gości lecz seryjnie bite rzuty rożne i wolne nie stwarzały zagrożenia pod łódzką bramką. Osamotniony Bykowski musiał sporo się napracować aby wywalczyć piłkę, wsparcie z drugiej linii miał bowiem słabe. Wśród pomocników należy wyróżnić Kłusa, który nie tylko pomagał obronie ale był także aktywny pod bramką gości. Kibice poderwali się z miejsc w 70 minucie, gdy zza pola karnego bombę Klepczarka z trudem odbił słowacki bramkarz. Na ostatnie minuty wszedł Kosecki i rozruszał prawa stronę ełkaesiaków, po jego dośrodkowaniu Koneczny tak niefortunnie kopnął piłkę, że ta - o mały włos nie wpadła za kołnierz Zajaca. Mecz zakończył się sprawiedliwym podziałem punktów. ŁKS pozostał liderem, a Podbeskidzie wiceliderem. Najbliższy mecz łodzianie rozegrają w Kluczborku z broniącym się przed spadkiem MKS-em. Limit remisów i szczęścia tej wiosny bowiem został wyczerpany. Nikt nie pauzuje za kartki, a do pełnej sprawności powraca Kosecki, czy to wystarczy?
ŁKS Łódź – Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0
ŁKS: Wyparło – Gieraga, Łabędzki, Klepczarek, Woźniczka (43. Mowlik) – Kaczmarek (83. Kosecki), Mączyński, Kłus, Romańczuk, Kujawa – Bykowski
Podbeskidzie: Zajac – Osiński, Konieczny, Dancik, Koman – Łatka, Cienciała, Kołodziej (72. Rogalski), Ziajka – Cieśliński (66. Pateja), Demjan (89. Malinowski)
Żółte kartki: Kłus (81.), Łabędzki (92.) - Łatka (36.), Dancik (92.), Rogalski (93.)
Widzów: 6684
ip