Takiego meczu już dawno nie oglądaliśmy. ŁKS zagrał w swoim nominalnym ustawieniu, z rekonwalescentami Trepką i Dłuskim.
Kibice od początku meczu oklaskiwali udane zagrania gospodarzy, ze zdziwieniem obserwując nieporadnych gości. „Po meczu" było już po kilkunastu minutach gry. Do przerwy wynik dawał nadzieję na „setkę", a kibice podziwiali efektowne wsady, alley-up'y oraz tzw. „no look pass". Największe brawa zebrał Tomasz Pisarczyk, który zbierał piłki i kończył efektownie akcje.
Drużyna gości walczyła o zdobycie 60 punktów. To granica przyzwoitości w koszykówce. Cel został osiągnięty jednak po stronie straconych były trzy cyfry. Sporo minut na parkiecie spędziła łódzka młodzież, która goniła wynik, tak aby dobić do setki. Dwie trójki młodzieżowca Grabowskiego wyciągnęły mecz na 99:60. Ostatni sekundy to popisowa akcja gospodarzy i wsad najlepszego i najwyższego w tym meczu po stronie Diabłów - Pisarczyka dobił Białostoczan.
Przed ŁKS kolejny łatwy na papierze rywal, czyli akademicy z Katowic, którzy ulegli wyraźnie Zastalowi. Kibice szykują się jednak na kolejne niedzielne zawody. Do łodzi przyjeżdża lider ze Stargardu. Beniaminek wydaje się być jednym z faworytów tegorocznych rozgrywek. Dla ŁKS będzie to poważny sprawdzian aktualnych możliwości.
ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź - Żubry Białystok 101:60 (29:9, 25:16, 21:13, 23:22)
ŁKS: 20 - Pisarczyk, 16 - Wall, 13 - Kalinowski, 11 - Dłuski, Szczepaniak, 10 - Grabowski, 7 - Kenig, 4 - Kromer, Bartoszewicz, 3 - Trepka, 2 - Krajewski.
Żubry: 17 - Kulikowski, 15 - Brzozowski, 14 - Szczepiński, 6 - Zalewski, 4 - Stolarz, 2 - Łotowski, Zabielski, 0 - Kaczanowski, Rapucha.
GA