Tego nie spodziewał się nikt - koszykarze ŁKS-u Łódź przegrali z młodym zespołem Asseco Prokomu II 79:93 w meczu ligowym koszykówki.
Spotkanie rozpoczęło się kilkanaście minut później niż planowano ze względu na opóźniony przyjazd ekipy gości. Kibice zaczęli żartować aby brać walkower 20:0 i gasić światła. ŁKS jednak honorowo poczekał na młodych sopocian , których miał roznieść jak w niedzielę Resovię.
Zaczęło się zgodnie z planem od hurtowych punktów Dłuskiego, goście pomimo, że grali z marszu szybko się otrząsnęli i po pierwszej kwarcie wiadomo było, że pogromu nie będzie. Liczono na przemęczenie gości podróżą i młodym wiekiem, a przede wszystkim na mądrość i doświadczenie naszych graczy. Druga kwarta zdawała się to lekko potwierdzać. 43:29 do przerwy dla faworyta i nikt nie spodziewał się tego co się zdarzyło w ostatnich 7 minutach trzeciej kwarty. Sopot zmiótł naszą drużynę. Klątwa trzeciej kwarty to nie tylko domena koszykarek - ironicznie żartowali kibice ŁKS.
Kondycyjnie zespół z Wybrzeża wyglądał bardzo dobrze. Kompletny brak pomysłu w naszej grze, sporo niecelnych „trójek" w przeciwieństwie do rywali, którzy trafiali niemal z każdej pozycji. Raz nawet udało się naszym wyjść na prowadzenie 72:71 ale nie było nikogo w białej koszulce kto uspokoiłby grę i mądrze rozegrał atak. Goście zagrali bez obciążenia psychicznego i na luzie - nie musieli tego meczu wygrać. Wygrana Sopocian była jednak w pełni zasłużona i należy oddać im za to cześć. Nasi byli zbyt pewni siebie po wygranej w Rzeszowie i jakby mało skoncentrowani. Przed nami mecz jesieni, w Krośnie z drugą w tabeli - drużyną MOSiRu. Tylko zwycięstwo pozwoli nam na utrzymanie kontaktu w pierwszą czwórką.
ŁKS Łódź - Asseco Prokom II Sopot 79:93
(GA)