Piłkarze ŁKS-u wrócili na fotel lidera, styl w jakim to osiągnęli chcemy zapomnieć. Pomogły w tym wpadki rywali, remis Piasta i porażka Podbeskidzia. Łodzianie znowu zmarnowali rzut karny, znowu zgotowali horror w ostatnich minutach swoim kibicom i znowu wyglądali jakby prze meczem pracowali w kopalni przez kilka godzin.
Spotkanie z ligowym outsiderem zaczęło się od dwóch okazji do strzelenia bramki… dla gości. Toteż kibice często skandowali Bodzio W. oraz słynne- „co wy robicie”. Gole mógł i powinien zdobyć piłkarz mający za sobą epizod w ŁKS - Hubert Robaszek, na szczęście dla gospodarzy potwierdził, że umiejętności ofensywne ma mierne. Podobnie jak i Buśkiewicz, który nawet w przewadze liczebnej nie potrafił zakończyć groźnej kontry.
W pierwszej połowie kibice tylko raz wstali z miejsc, Romańczuk wymienił piłkę z Mięcielem, niczym Messi z Xavim, obrona gości oglądała tylko „klepkę” Ełkaesiaków, strzał Miętowego wylądował jednak na słupku i skończyło się na jęku zawodu. Nieporozumienia w obronie Łabędzkiego i Wyparły przy klasowym rywalu zakończyło by się golem, na szczęście to tylko Dolcan i na przerwę piłkarze przy przeraźliwych gwizdach zeszli do szatni.
Po zmianie stron podobnie jak w Szczecinie zaczął dominować ŁKS, w efekcie Dziewicki sfaulował Mięciela w polu karnym i sędzia wskazał na wapno. Nie było Mowilka, a poobijany Mączyński zrezygnował z wykonywania jedenastki. Do piłki podszedł wprowadzony po przerwie Smoliński i strzelił w bramkarza, a odbitą piłkę przymierzył w… słupek. Kibice nie szczędzili swoich ulubieńców ale szybko po tej niefrasobliwej akcji mogli się cieszyć z bramki. „Smoła” popędził prawą stroną i zacentrował wprost na głowę Bykowskiego, były napastnik Panathinaikosu głową uzyskał prowadzenie dla gospodarzy.
To był sygnał dla ŁKS-u, że można spocząć na laurach i odpuścić resztę meczu, srogo mogło się to na nich zemścić. Niewidoczny w obronie Kaczmarek wyrósł z pod ziemi w ostatniej minucie i wybił piłkę z pustej bramki, gdy po strzale Świerblewskiego futbolówka minęła już Wyparłę. Skończyło się na strachu i wielkim szczęściu, konkurenci do awansu tracili punkty. Piast zremisował, a Podbeskidzie przegrało i na fotelu lidera ponownie zagościł ŁKS.
W Łodzi więcej niż o słabszych występach łodzian mówi się o najbliższym piątku i meczu w Wodzisławiu, gdzie dojdzie do hitu z Piastem. Na szczęście żaden z Ełkaesiaków nie został wykartkowany na ten ważny mecz, dodatkowo po absencji wraca do składu Woźniczka. Martwi uraz Smolińskiego, który jest kluczową postacią w działaniach ofensywnych. To będzie bardzo gorący tydzień dla klubu z Polesia, w czwartek na wizytację stadionu ma przyjechać Grzegorz Lato, czyżby szykowała się powtórka z ubiegłego sezonu?
ŁKS Łódź - Dolcan Ząbki 1:0 (0:0)
1:0 Bykowski (55.)
ŁKS: Wyparło, Gieraga, Klepczarek, Kłus, Kosecki (46. Smoliński, 72. Kujawa), Kaczmarek, Łabędzki, Bykowski, Mączyński (92. Mowlik), Mięciel, Romańczuk
Dolcan: Leszczyński, Ciesielski, Dziewicki, Korkuć (82. Gawęcki), Chylaszek, Kosiorowski (k), Piesio, Robaszek (70. Koziara), Świerblewski, Buśkiewicz (67. Chałas), Bazler
Żółte kartki: Łabędzki (25. minuta), Klepczarek (50. minuta) - Świerblewski (38. minuta), Kosiorowski (84. minuta)
Widzów: 4270
Gabriel Antoniak