Koszykarze z Łodzi po trzydziestu latach tułaczki na niższych szczeblach koszykarskich rozgrywek powrócili do elity. Wygrana w Dąbrowie Górniczej przypieczętowała awans, na który czekało pięciuset łódzkich kibiców żywiołowo dopingujących koszykarzy ŁKS-u. Stare piłkarskie przysłowie sprawdziło się co do joty: jak się nie wygrywa 3:0, to przegrywa się 2:3.
Mecz agresywniej rozpoczęli gospodarze, łapiąc kilka niepotrzebnych fauli w ataku. ŁKS spokojnie nawet nie atakował kosza rywali, tylko po każdym rzucie z żelazną konsekwencją wracał szybko do obrony. Piechowicz (najlepszy zawodnik wśród gospodarzy) popisał się wsadem, a za trzy trafił Basiński i MKS odskoczył na pięć oczek. Końcowa faza pierwszej kwarty należała do gości, którzy zdobyli dziewięć punktów pod rząd. W drugiej kwarcie gra się zaostrzyła, na szczęście równo z końcową syreną za trzy trafił „Sali” i na przerwę zawodnicy schodzili przy remisie 33:33.
Obawy przed trzecią kwartą, która zwykle była najsłabszą w wykonaniu łodzian szybko zostały rozwiane. Trójki Szczepaniaka i Morawca dały bezpieczną przewagę lecz od stanu 39:47 znowu dał znać o sobie Piechowicz, w pojedynkę zdobył pięć punktów i MKS złapał kontakt. Gospodarze okupili swoją pogoń za ełkaesiakami przewinieniami. Po cztery faule mieli czołowi gracze: Basiński, Piechowicz i Lisewski. Ostatnia odsłona to znowu twardy bój o każdy centymetr parkietu, z którym szybciej pożegnał się Basiński i z gospodarzy jakby uszło powietrze. 51:63 na tablicy świetlnej doprowadziło do szaleństwa łódzką publiczność, miejscowi swoim tradycyjnym „difens” próbowali zagrzewać koszykarzy z Zagłębia do walki ale na czterdzieści sekund przed końcem meczu za trzy trafił Szczepaniak i zrobiło się 60:69. W tym momencie przybysze z Łodzi zaczęli już otrzymywać gratulacje, a swoją przewagę powiększyli do trzynastu punktów.
Końcowa syrena wywołała radość i euforię, której chyba najwięksi poeci nie oddaliby w pełni słowem pisanym. Na trybunach pojawił się Radosław Czerniak, który dopingował łodzian w klubowym stroju ŁKS-u. Kibice nie zapomnieli o Panu Radku i głośno podziękowali szkoleniowcowi gromkimi brawami. Koszykarze wraz z kibicami wspólnie świętowali na parkiecie, lał się szampan, a kapitan Piotr Trepka odcinał siatkę, która już po chwili zdobiła tors Marcina Salamonika. Spiker gospodarzy powiedział po zakończeniu symboliczne: „Do widzenia” i hala opustoszała. W tym samym momencie w Łodzi już trwały przygotowania na przywitanie zawodników. „Lekko” po 24 na stadion zajechał autokar, który w blasku petard, fajerwerków oraz rac świetlnych ugrzązł wśród setek kibiców. Powitanie przypominało fetę sprzed pięciu lat, gdy piłkarze wracali do ekstraklasy. O szczegółach i zakulisowych faktach dowiecie się w najbliższym wywiadzie z trenerem Piotrem Zychem.
Już w najbliższą sobotę o 18 zostanie rozegrany pierwszy finał pierwszoligowych rozgrywek pomiędzy ŁKS-em i AZS-em Politechniką Warszawa (rewanż we wtorek w stolicy). Pierwsze miejsce zajmie drużyna z lepszym bilansem. W łódzkiej hali zapowiada się nadkomplet publiczności.
MKS Dąbrowa Górnicza - ŁKS Łódź 63:76 (17:19, 16:14, 16:20, 14:23)
Stan rywalizacji: 2:3 (ŁKS Łódź awansował to Tauron Basket Ligi)
MKS: Piechowicz 17, Zieliński 12, Basiński 11, Bogdanowicz 8, Wróbel 7, Zmarlak 6, Lisewski 2, Szczypka, Lemański, Partyka, Piotrkowski
ŁKS: Szczepaniak 18, Salamonik 11, Sulima 10, Kalinowski 9, Dłuski 9, Morawiec 8, Krajewski 6, Trepka 5, Kenig
Gabriel Antoniak