Koszykarze 1-4

Nie takiego bilansu spotkań, po pięciu kolejkach oczekiwali kibice. Cztery porażki w pięciu meczach to bardzo słaby start w rozgrywkach i mało optymistyczny prognostyk przed kolejnymi meczami.

Sobotnie zawody na plus dla gospodarzy jedynie w pierwszej i ostatniej odsłonie. Mecz trwa cztery kwarty i samymi zrywami wygrać się nie da, tym bardziej, gdy szwankuje skuteczność w najprostszym elemencie gry jakim są rzuty wolne.

Ostatnie mecze mają taki sam scenariusz, ŁKS gra dobrze od początku, gaśnie w drugiej kwarcie, by w trzeciej odebrać sobie całkowicie szansę na wygraną, a w ostatniej odsłonie szaleńczo goni za wynikiem z mizernym skutkiem. Zeszłoroczni przegrani (ŁKS był trzeci, MKS czwarty) pokazali jak można wyjść na 16 punktowe prowadzenie i je stracić w ciągu kilku minut oraz w jaki sposób zmarnować piętnaście osobistych, w tym większość w decydujących momentach meczu.

Trudno wytłumaczyć dlaczego przy stanie 69:69 ŁKS nie zakończył punktem żadnej z trzech akcji, w tym dwóch rzutów osobistych. Goście w decydującym momencie uciszyli kibiców trójką Zmarlaka i odjechali do domów w doskonałych nastrojach. Nie pomogła nawet obecność prezesa Urbanowicza na ławce rezerwowych. W tabeli na czele ekipy z Radomia i AZS W-wa. Łodzianie na dalekim 11 miejscu, trudno o optymizm przed wyjazdem do Tychów. GKS rozbił w tej kolejce Polonię 80:35!

ŁKS Sphinx Łódź - MKS Dąbrowa Górnicza 69:73 (19:16, 19:29, 11:18, 20:10)

ŁKS Sphinx: Salamonik 16, Kenig 14, Dłuski 14, Szczepaniak 8, Morawiec 6, Sulima 5, Trepka 4, Krajewski 2, Bartoszewicz 0, Kalinowski 0.

MKS: Bogdanowicz 15, Lisewski 11, Zmarlak 11, Piotrkowski 9, Szczypka 7, Basiński 5, Piechowicz 5, Partyka 4, Lemański 3, Zieliński 3.

Sędziowali: Moszakowski, Kustosz i Szwadowski.

GA