Koszykarze ŁKS odnieśli kolejna wygraną w tym roku. Tym razem po zaciętym i interesującym meczu, zgarnęli komplet punktów pokonując pruszkowski Znicz. Kibice, którzy jak zwykle szczelnie wypełnili halę MOSiR do ostatnich sekund emocjonowali się spotkaniem. Pełne czterdzieści minut rozegrał bohater tego meczu. Piotr Trepka musiał grać non stop, bo jego zmiennicy, Krajewski i Kalinowski są kontuzjowani.
Goście rozpoczęli ze spory animuszem i szybko objęli prowadzenie, będąc równorzędnym przeciwnikiem dla gospodarzy. Znicz ma za sobą kilka porażek i chciał przełamać złą passę w Łodzi. Diabły bez dwójki rozgrywających grały tak jak Trepka, szybsze momenty przeplatali wolniejszymi. Klasą samą dla siebie był jak zwykle Briegmann i niski Suliński, którzy ciągnęli dobry wynik dla gości.
Ełkaesiacy wykorzystali atut własnego parkietu w ostatniej kwarcie i efektownymi akcjami rodem z NBA urzekli publikę. Skuteczna gra Walla, ogromna praca w defensywie Dłuskiego, trzy trójki Keniga oraz jak zwykle solidna gra Szczepaniaka. To elementy, które zadecydowały o zwycięstwie.
Przed Diabłami środowy wyjazd do dalekiego Białegostoku. Żubry znowu zawodzą, mimo to z pewnością tanio skóry nie sprzedadzą jak mawiał znany klasyk. ŁKS utrzymuje wysokie szóste miejsce i pewnie kroczy do awansu, do rozgrywek play off. Kluczowe będą najbliższe godziny i ewentualny powrót do gry choć jednego zastępcy Trepki.
ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź - MKS Znicz Basket Pruszków 88:82 (21:20, 22:22, 16:20, 29:20)
ŁKS: 22 - Trepka, 20 - Wall, 15 - Szczepaniak, 10 - Kenig, Dłuski, 6 - Morawiec, 5 - Dłuski.
Tonkiel, Grabowski i Bartoszewicz nie grali.
Znicz: 23 - Briegmann, 14 - Suliński, Nowak, 12 - Weatherspoon, 11 - Czubek, 4 - Radwan, Malewski, 0 - Piotrowski, Fraś.
GA