Zmień miasto
Sport Logowanie / Rejestracja
Znajdujesz się w lokalnym wydaniu.

Ostry Bodzio W.

2010-02-10

 Bogusław Wyparło w wywiadzie, jakiego jeszcze nie było, ostry jak nigdy dotąd! Dostało się... prawie wszystkim, ale miało być do bólu i szczerze i tak właśnie było!

Wywiad jest autoryzowany przez bramkarza ŁKS.

- Spotykamy się podczas treningu trampkarzy - namawiałeś syna do gry w piłkę czy sam chciał trenować w ŁKS?

- Nikogo nie namawiam do czegokolwiek, mnie rodzice nie namawiali do sportu. Za uszy na siłę nie można wyciągać. Ma dopiero sześć lat.

- Na jakiej pozycji gra?

- Raz na bramce, raz w ataku. Opiekuje się nim pan Kafarski.

- Pamiętasz swój debiut w ŁKS w ekstraklasie?

- Tak, wygraliśmy na Widzewie 1:0.

- Po tym meczu zostałeś bohaterem kibiców, choć kilka dni wcześniej przegraliśmy w sparingu, ze słabym Ruchem Chorzów 0:5 i były obawy o te derby.

- To była zasłona dymna. Forma ma być na 8 marca i całe rozgrywki ligowe.

- Potem był mecz z Legią, gdy zatrzymałeś Kucharskiego i pokonaliśmy warszawiaków po jednym z lepszych spotkań w latach 90.

- Udało się obronić, koledzy dostali kopa, uwierzyli, że można powalczyć. Pewnie gdyby było 0:2 - trudno byłoby się podnieść.

- Natychmiast na Twojej koszulce pojawiło się słynne Bodzio W. - kto był pomysłodawcą?

- Ja... mieliśmy młodego kierownika, pana Żałobę, który miał małe doświadczenie. Zażartowałem, że ma być Bodzio W. - kierownik wziął to na serio i tak już zostało.

- W kolorowych pismach piłkarskich bardzo często stawiano Cię za wzór pracowitości i uczciwości. Kto Cię tego nauczył? Franciszek Smuda?

Wyniosłem to ze Stali Mielec, od Piotra Wojdygi, który grał w Stali, Widzewie i Polonii. To był człowiek, który miał największy wpływ na moje ukształtowanie pod względem charakterologicznym. Na tej pozycji nie można być nerwowym, bo to się zaraz udziela całej drużynie.

- Czy jakieś zdarzenie boiskowe wyprowadziło Cię z równowagi? Pies w Ząbkach hasający po boisku?

- To nie była pierwsza zwierzyna śmigająca po boisku. Gdyby to miało mnie deprymować, albo wyzwiska, to zmieniłbym zawód.

- Przed sezonem mistrzowskim mówiło się o nas, jako "trzeciej sile"... wyszła pierwsza. Teraz też jesteśmy na trzecim miejscu.

- Po pierwsze, jeśli zagramy w tych rozgrywkach, to my skończymy ligę na pierwszym miejscu. Boi się nas kilka drużyn. Jeśli radni nie stchórzą i doprowadzą sprawę ŁKS "po męsku" do końca, to trzeba być optymistą. Jeśli boją się czegoś albo nie chcą tego robić, to niech oddadzą to inwestorowi, który chce to przejąć. Trzeba "tylko" z nim porozmawiać.

- Tomasz Cebula opowiadał w Fakcie, że ten czempionat był zdobyty nieuczciwie...

- Pamiętam, że ówczesny trener kadry - Janusz Wójcik, w przerwie zimowej stwierdził, że mistrzem bedzie ŁKS, a przypominam, że byliśmy na trzecim miejscu. Mieliśmy wówczas najlepszy zespół w tamtym czasie.

- Który mecz najlepiej wspominasz z sezonu 1997/98?

- Mecz w Ostrowcu był nerwowy, czekaliśmy na przysłowiową "kropkę nad i". Mimo, to najmilej go wspominam.

- Pucharowe boje z Manchesterem United i AS Monaco, czy występy w reprezentacji mają dla Ciebie większe znaczenie?

- Największy dreszcz odczuwam, gdy wychodzę na derby, niezależnie gdzie gramy. Chcę wygrać z Widzewem, choć nieczęsto mi się to zdarzało. Przypomnę, że jako jedyni zremisowaliśmy 0-0 z Manchesterem u siebie, a potem oni zdobyli puchar.

- Może lepiej byłoby odejść do jakiegoś zagranicznego klubu tak jak zrobili Trzeciak, Kłos czy Niżnik?

- Jestem silnie związany z ŁKS. Miałem kilka propozycji, swego czasu miałem już podpisany kontrakt z Olympique Lyon. Pan Ptak się nie dogadał z Francuzami i zostałem w ŁKS. Do nikogo jednak nie mam o to żalu.

- Złośliwi twierdzili, że z powodu wzrostu nie wskoczyłeś do bramki reprezentacji lub dobrego zagranicznego klubu, zgadzasz się z tą opinią?

- Może miałem mniej szczęścia niż moi koledzy, a może za wcześniej się urodziłem. Teraz wystarczy dwa razy prosto kopnąć piłkę i już się wyjeżdża do Europy. Menadżerów jest więcej niż zawodników.

Polscy bramkarze, jak choćby Maciej Szczęsny, czy Jan Tomaszewski - jadą równo z trawą wszystko i wszystkich. Ty raczej nie udzielasz się publicznie.

- Mówię to - co myślę. Jest taki klub, który teoretycznie nie interesuje się ŁKS, a teraz, gdy miasto nam pomaga, to próbuje to torpedować. Zapominają, kto im te działki na 29 lat dał za złotówkę pod budowę stadionu. Mowa o Widzewie. Czemu zatem tego obiektu nie budują, tylko interesują się nami? Widzew chce zniszczyć ŁKS po to, aby zagarnąć 100% miejskiej kasy i wybudować stadion?

- Kumplujesz się z kimś z ŁKS, z lat 90?

- Oczywiście, że mamy ze sobą kontakt telefoniczny. Bywają na meczach ŁKS. Nie mamy czasu, aby się często spotykać, bo każdy musi zarabiać na życie.

- "Kumplowanie się" z Kazikiem pomaga w życiu?

- Kiedyś się poznaliśmy w Łodzi, mamy te same zainteresowania, nadajemy na tych samych falach. Jestem pod wrażeniem jego wiedzy piłkarskiej, fakt, jest kibicem Legii i nie ukrywa tego. Nie ma animozji między nami, przyjaźnimy się i tyle.

- Kazik słynie z ostrych tekstów, a Ty też potrafisz "objechać" młodych lub Adamskiego czy Hajto po nieudanym zagraniu?

- Tomek Hajto robi to tak ekspresyjnie, że cały stadion to widzi i słyszy. Ja wolę podejść to zawodnika i powiedzieć mu, co myślę o danej sytuacji, niż mu to wykrzyczeć. Pod tym względem różnimy się z Tomkiem. Nawet jak nakrzyczę na niego, to po meczu podajemy sobie ręce i jest O.K.

- Jak relaksujesz się po meczu?

- Jadę do domu i kładę się spać.

- Kto był Twoim idolem, prócz Piotra Wojdygi?

- Peter Schmeichel.

- Żeby nie było za słodko, to dorzucę trochę dziegciu. Co się stało 29 maja 1999 roku?

- A co to za data?

- 5:0 na Widzewie...

- Nie jest tajemnicą, że w przerwie zmienił mnie pan Ptak, choć trenerem był Ryszard Polak. My już mieliśmy utrzymanie zapewnione, skład był taki, aby wypromować obcokrajowców. Zagraliśmy na luzie i tak się to skończyło.

- Żałujesz, że w ogóle wystąpiłeś w tamtym meczu? Może trzeba było dać zagrać Michałowi Sławucie, utrzymanie już mieliśmy.

- Ja nie odpuszczam meczu, nawet, gdy jestem połamany lub mam coś naderwane.

- Kilka dni po tym meczu odszedł do Widzewa nasz ówczesny kapitan, Rafał Pawlak. Ty miałeś być razem z nim...

- Pierwsze słyszę, mogę zapewnić, że nigdy do Widzewa bym nie odszedł i nie odejdę.

- Później były występy w Legii, Ceramice, Radomsku, Pogoni... Rozmieniłeś swoje nazwisko na drobne.

- Można to tak nazwać, ale z drugiej strony Wyparło był zawodnikiem Ptaka. Byłem niewolnikiem. Gdybym miał swoją kartę, być może zostałbym parę lat w Legii. Na swoje szczęście, po awansie Pogoni Szczecin do ekstraklasy dostałem kartę i zgłosiłem się do drugoligowego wówczas ŁKS.

- Na szczęście udało się wrócić do Łodzi, choć widać było Twoje przywiązanie, choćby w Opocznie, gdy pokazałeś nam koszulkę ŁKS.

- "Przypasiło mi w ŁKS". Najbardziej podoba mi się... ten wieczny bałagan. Nie ma tygodnia, żeby się coś nie działo, jest nerwówka, nie ma tygodnia, żeby ktoś z działaczy czegoś nie walnął w gazecie. Jest to specyficzny klub. Dlatego jeśli pojawia się nowy zawodnik, jest wprowadzony do drużyny przeze mnie. Ja muszę "ich" uświadamiać, aby nie doznawali szoku. No i przede wszystkim kibice. Nigdy się ode mnie nie odwrócili. Nawet, gdy grałem w innej drużynie, to przyjmowali mnie bardzo ciepło. To mnie trzyma w ŁKS. Pomimo, że kontrakt kończył mi się w ŁKS już pięć razy i miałem propozycje z innych klubów, to z nich nie korzystam.

- Wracając do działaczy, to prof. Szczepan Miłosz wysyłał cię do okulisty. Pamiętasz to?

- Pamiętam, trudno to komentować. Odkąd wróciłem do ŁKS było już sześciu prezesów i jeszcze żaden z nich nic nie zrobił. Nagle przychodzi "gościu" do klubu i mnie wysyła do okulisty. Musiałbym zniżyć się do jego poziomu, aby dłużej polemizować na ten temat.

- Spędziłeś w Łodzi już blisko dziesięć lat, gdybyś cofnął się w czasie, do połowy lat 90 - zmieniłbyś coś w swojej przygodzie z piłką?

- Nie. Jeśli byłaby taka możliwość, to nie odchodziłbym do Legii i innych klubów. Szkoda, że musiałem się tułać po różnych klubach i nie mogłem grać dla ŁKS, w czasach, gdy właścicielem mojej karty był Antoni Ptak. Chciałem, ale nie było to uzależnione tylko ode mnie.

- Zapowiadasz, że ostatni sezon spędzisz w Mielcu, a czy w ŁKS pograsz, chociaż jeszcze w następnym sezonie?

- Stal Mielec jest w bardzo trudnej sytuacji, ale w ŁKS chcę grać jak najdłużej, jak tylko będę przydatny. Chcę, żeby przy mnie wyrósł mój następca, w pełni oddany ŁKS.

- Marcin Pająk?

- Chłopak ma potencjał. Przydałoby mu się trochę ogrania. Dobrze zrobiłoby mu wypożyczenie, aby się ogrywał. Do Stali Mielec wrócę, jak w ŁKS będę miał swojego następcę. Chcę tu grać do czterdziestki.

- Mówi się coraz głośniej o przyjściu do ŁKS Antoniego Ptaka, jak wspominasz tego pana?

- Bardzo dobrze wspominam, bo relacje z nim miałem zawsze dobre. Gdyby dziesięć lat temu nie odtrąciło się jego ręki, to pewnie byśmy mieli ŁKS w ekstraklasie przez cały ten czas. Te rozmowy z nim są trudne, bo pewnie chce się zabezpieczyć przed kolejnym takim "numerem" ze strony UMŁ.

- A na co mogą liczyć kibice ŁKS w 2010 roku?

- Mnie interesuje przede wszystkim awans, najważniejsze w tym tygodniu, aby radni dokapitalizowali spółkę przez siebie założoną. Chodzą słuchy, że nie chcą tego zrobić. Przeciwnicy z Widzewa nie śpią, chcą zostać na tym "rynku" - jako jedyni. Naciskają i tworzą różne pisma do różnych instytucji. Mam nadzieję, że radni zagłosują ze swoim sumieniem. Ten klub warto ratować. My, jako piłkarze będziemy walczyć o powrót do ekstraklasy, z której zostaliśmy niesłusznie wyrzuceni.

- Możesz kibicom powiedzieć coś optymistycznego na zakończenie naszej rozmowy?

- Bardzo bym chciał, ale...

- ŁKS jest atakowany ze wszystkich stron, prym wiedzie Gazeta Wyborcza...

- Tak, jak w grudniu pan Skrzydlewski, wraz z prezydentem Tomaszewskim, utwierdzili mnie w przekonaniu, że Gazeta Wyborcza jest redagowana na stadionie Widzewa. Wszystko, co jest tam napisane, najpierw przechodzi przez widzewską administrację. Jeśli pracujesz w gazecie powinieneś być obiektywny i schować stronniczość. Tego w łódzkiej GW nie ma, ale to jest ich sprawa, ja się tym nie przejmuję. My chcemy tylko grać w piłkę i wrócić do ekstraklasy.

Rozmawiał: Gabriel Antoniak

Dodaj do:
  • Wykop
  • Flaker
  • Elefanta
  • Gwar
  • Delicious
  • Facebook
  • StumbleUpon
  • Technorati
  • Google
  • Yahoo
Komentarzedodaj komentarz

Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Brak komentarzy.

video
FB dlaMaturzysty.pl reklama