Zmień miasto
Sport Logowanie / Rejestracja
Znajdujesz się w lokalnym wydaniu.

Kibice ŁKS-u mają głos - rozmowa

2010-05-12

 Kibice mają głos. Przedstawiciele Stowarzyszenia Kibiców ŁKS byli obecni podczas rozmów z władzami miasta. Byli partnerami walczącymi o ponad stuletnią tradycję. Jak wyglądała ta walka od kuchni? Kto najbardziej przysłużył się do unormowania sytuacji w klubie, a kto przeszkadzał? Zapraszamy do lektury.

Ile zasługi w sprowadzeniu do sekcji piłkarskiej nowego sponsora ma SK?
Piotr Jeżewski (wiceprezes Stowarzyszenia Kibiców ŁKS) - Jeśli chodzi, o samo przejęcie przez Tilię, to uczciwie przyznam, że SK nie ma wielkich zasług.  Chłopaki zainteresowali się sekcją piłkarską, złożyli ofertę i sfinalizowali transakcję. My natomiast robiliśmy sporo innej roboty... Cały zamysł naszego działania nie polegał na przyciągnięciu „sponsora", ale przygotowaniu gruntu pod to żeby takowy mógł się pojawić. Żeby miał, z kim rozmawiać, żeby mógł cokolwiek załatwić.

W przekazach telewizyjnych widać było, kibiców rozmawiających przy jednym stole z prezydentem.
P.J. - Sytuacja tego wymagała, potrafiliśmy - my, wszyscy kibice -  się zorganizować w krótkim czasie - jesteśmy jedną z nielicznych grup społecznych, które są w stanie coś takiego zrobić. Mieliśmy merytoryczne propozycje, politycy nie mogli „gardzić" taką grupą. Po za tym, znasz mnie i Karola, gaduły z nas nieziemskie, ciężko nas przegadać, nawet politykom... (śmiech)

Czujecie się współtwórcami -  tego „sukcesu"?
P.J. - Po części tak, gdy zapatrujemy się na cały proces przejmowania klubu przez inwestora. Wspieraliśmy działania Kuby i Filipa, wywieraliśmy „naciski" na władze Łodzi. Załatwiliśmy sprawy, które zostały zaniedbane przez działaczy i wcześniej, przez nas samych. Mamy pełny wgląd do umów z „miastem", z których się nie wywiązała łódzka władza. Upublicznienie tego pewnie byłoby niekorzystne dla nich (śmiech)

Jak w takim razie wygląda pomoc ze strony stowarzyszenia ŁKS?
P.J. - Niestety... marnie, żeby nie powiedzieć, że w ogóle jej nie było.

Politycy z lewa i prawa chwalą się, że uratowali nasz klub...
Karol Rimler (prezes Stowarzyszenia Kibiców ŁKS) - Zaczęło się od pamiętnej grudniowej sesji, gdy radni odrzucili postulat, o pomocy dla ŁKS. Rozpoczęliśmy kuluarową rozmowę z radnym Bergerem,. Merytorycznie przedstawiliśmy swoje racje, które, jak się później okazało, w jakimś tam stopniu dotarły, następnie umówiliśmy się na spotkanie z Platformą Obywatelską. Naszą stroną reprezentowali: ówczesny prezes - Andrzej Sztyller, Piotrek oraz ja. Ze strony PO byli: panowie Tomasz Kacprzak i Bartosz Domaszewicz, a także pani Patrycja Wójcik. Ustaliliśmy, że uchwała „przejdzie", jeśli wycofany zostanie „automatyzm", wyrzucając zapis przejęcia ŁKS przez każdy podmiot wpłacający milion złotych, za czym optował prezydent Tomaszewski. Dla nas było to ważne z tego względu, że nie było możliwości wpłaty miliona przez kogokolwiek i nabycia sekcji. Po tych rozmowach, zainteresowało się nami łódzkie PiS. Zadeklarowało pełne poparcie dla postulatów SK. Jak wszyscy wiemy, jako jedyni, w pełni wywiązali się ze swoich obietnic.

P. J. - Wtrącając do wypowiedzi Karola, Lewica zagłosowała razem z PO, za poprawką do powstania PSS. Wiedzieliśmy, że sponsorem, którego trzymał prezydent Tomaszewski, był Pan Ptak, który niekoniecznie będzie dla nas, jako klubu, najlepszym rozwiązaniem. Dlatego z perspektywy czasu, uważam, że było to nasze najlepsze zagranie, patrząc na stan kwiecień 2010 roku.

Podczas naszej manifestacji pod UMŁ, pojawili się kibice Widzewa, jak to odebraliście?
P.J. - Ta sprawa ich nie dotyczyła, nie powinni się w ogóle pojawiać, na szczęście tak jak my odebrali to „zwyczajni" ludzie, politycy i media. Jakoś nie przypominam sobie, że pół roku wcześniej manifestowali, gdy identyczną drogę ratunkową otrzymała FALA.

Możemy oficjalnie podać do wiadomości publicznej - kto szkodził ŁKS?
P.J. - Jednoznacznie nie można tego tak określić, każda z partii wyszła z lepszą lub gorszą inicjatywą, raz postępowali po myśli ŁKS, raz nie. Należy oddać np. Włodzimierzowi Tomaszewskiemu, że sam wyszedł z pomysłem ratowania klubu. Nawet, jeśli przesłanki miał ulokowane w zbliżających się wyborach i referendum, to trzeba o tym pamiętać. Każda z politycznych stron chciała coś ugrać dla siebie, to jasne. Najlepiej wyszła na tym Platforma...

K.R. - Sytuacja zmieniła się po referendum, PSS stał w sytuacji, gdy wymagał dofinansowania. Lewica się wtedy odwróciła, twierdząc, że się nie da. W innych miastach radni dali radę...

Bo tam są tylko ligowe rodzynki... a u nas, wiadomo...
K.R. - ..Czy posiadanie dwóch klubów jest dla miasta aż tak uciążliwe? Wspominaliśmy Aquapark, to inne pływalnie też mogą iść na skargę, że im to nikt nie pomaga. Od samego początku stoję na stanowisku, że najmniej przychylną dla nas frakcją była i jest Platforma Obywatelska.

Panowie Walasek i Domaszewicz?
K.R. - Taaak, to jest grupa, która tam ( w PO - przyp. red. ) trzyma władzę, prywatnie są kibicami Widzewa, chcieli zachować się lojalnie wobec „swojego" klubu ale nieracjonalnie, tłumacząc swoje zachowanie. Nie było nawet chęci z ich strony. Szczęściem dla ŁKS było pojawienie się ludzi, którzy mają przeplatankę w sercu. Zrobiliśmy grunt dla nowego inwestora, graliśmy o wszystko, choć wszystkiego ugrać się nie dało. 

Przecież mamy wśród działaczy ludzi związanych z polityką, uruchomili swoje lobby?
K.R. - To jest najbardziej przykre, że podczas tych posiedzeń byliśmy sami, nikogo ze stowarzyszenia ŁKS nie było. Podczas ostatniego spotkania padło wręcz pytanie - kim jesteśmy i czego chcemy? Znowu kibice załatwiali sprawy za działaczy...

P.J. - Chciałbym jeszcze wtrącić, gdy upadła uchwała o dokapitalizowaniu PSS, zaraz po tym jak rządy w Łodzi objął Pan Sadzyński. Jak wiadomo majątek nowej spółki był, o wiele mniejszy niż długi starej spółki. Tego samego dnia, a dokładnie wieczoru - spotkaliśmy się „prywatnie" z prezydentem Tomaszewskim. Chcieliśmy wybadać, jakie kroki możemy podjąć. Dał nam kilka wskazówek, choć wszystkiego powiedzieć nie mógł/nie chciał... Jedno, za co możemy mu być wdzięczni, to zastopowanie jakichkolwiek ruchów likwidacyjnych PSS. To było kluczowe. Gdyby wówczas upadł PSS, dziś by ŁKS już nie było.

Dziennikarze zarzucali kibicom ŁKS, nieprzychylność do Daniela Goszczyńskiego. Były właściciel miał w „kieszeni" niektórych żurnalistów?
P. J. - Tak, nieprzychylne artykuły pojawiają się tylko w jednej gazecie. Pisane są przez Pana red. Hoffmana. Jeśli napisze coś nieprawdziwego w kierunku kibiców ŁKS, to na pewno spotkamy się w sądzie, sprostowania już musiał zamieszczać (śmiech). Wiemy, że jest to kolega Pana Goszczyńskiego, domyślamy się, jakie relacje ich łączą i nie są one na pewno zawodowe. Zauważa tylko negatywne strony, które zresztą są wyimaginowane.  Natomiast kontakt z resztą łódzkich mediów mamy bardzo dobry. Zawsze informacje o kibicach ŁKS są potwierdzane u nas. Sami telefonują i pytają, o daną rzecz. Można mieć zastrzeżenia do red. Walczyka, który pisze bardzo dużo gorzkich rzeczy na temat ŁKS, ale, trzeba mu to oddać, ze w zdecydowanej większości prawdziwych. Czasem zdarzy się, że jest niedoinformowany, jak z Petrolinvestem (śmiech) ale to już inna kwestia.

Co z nowym logo? Jaki jest wkład kibiców w stworzenie nowego godła klubowego?P.J. - Kibice żadnego logotypu nie wymyślili. Nie ma też żadnej bezgranicznej akceptacji kibiców ŁKS na nowy herb. Zdajemy sobie sprawę, jaka jest sytuacja ze starym i jedynym logotypem kojarzącym się z naszym klubem, dlatego musiał powstać tymczasowy logotyp i chyba lepiej ze mieliśmy jakiś tam wpływ na jego wygląd. Już myślimy jak odzyskać nasza przeplatankę. Przeplatanka nie należy przecież do panów Wróblewskiego, czy Bogusiaka. Nie prawdą są też dwa miliony długu, na przeplatance w chwili obecnej ciąży egzekucja komornicza w wysokości 470 tysięcy złotych, ale w toku są niestety kolejne roszczenia. Sprawa trwa. Myślę, że za jakiś czas możemy być pozytywnie zaskoczeni finałem tego wątku.

Jak wyglądają stosunki kibice-nowi właściciele?
P.J. - Poprawnie, to są ludzie z innej epoki aniżeli poprzedni właściciele, menadżerowie z pomysłem, którzy wiedzą jak zarządzać firmą. Pomagamy im, pamiętamy, że to jest przede wszystkim klub. Mamy pomysły, które będą pionierskie w Polsce.

Ile prawdy jest w tym, że po raz kolejny kibice ŁKS zatrzymali przyjście do klubu pana Ptaka?
P.J. - Nigdy nie było takiego tematu. Farmazon.

Wszystko oparte jest na ogromnym zapale, są ikony klubu, ale jakoś z frekwencją są problemy.
P. J. - Kibice muszą się nauczyć „nowego", oswoić się z nowymi zasadami. Trzeba wyeliminować masę „cwaniaczków z loży", którzy mieli załatwiane darmowe wejścia przez klub. Ludzi przeskakujących przez płot można policzyć na palcach jednej ręki. Dużo ludzi przychodziło na lożę „ najeść się", a kiedy przychodzi do wspierania klubu, to ich nie ma.

Co SK zamierza wobec słabej frekwencji?
P.J. - Zdawaliśmy sobie sprawę, że dosłownie Pan Goszczyński potrafił zabrać pieniądze z biletów, wrzucić je do przysłowiowej reklamówki i pojechać w nieznanym kierunku. Teraz jest inaczej. Gwarantujemy, że przy nowych władzach pieniądze z biletów idą do klubu. Dlatego będziemy apelowali, wywierali zdrową presję, aby kupować karnety i bilety, aby wspierać klub w ten najprostszy sposób. Na pewno przyłączymy się do wszelkich akcji propagandowych klubu, które będą miały na celu zwiększenie frekwencji.

Czy to prawda, że głównie za namową/naciskiem kibiców Tomasz Wieszczycki przyszedł z alkomatem na trening piłkarzy?
K.R. - Nie sądzę, Tomek jest doświadczonym piłkarzem i zna to środowisko. Rozmowy toczyliśmy różne, nie naszą rolą jest jednak sprawdzanie trzeźwości piłkarzy. W kwestiach sportowych nie partycypujemy. Poza tym alkomat w Łodzi nie jest pionierskim wynalazkiem. 

Przez bardzo długi czas nazwa sponsora była ukrywana, osoby będące u szczytów hierarchii kibicowskiej ŁKS, zapewniały, że teraz będzie normalnie - zdajecie sobie sprawę z powagi tych słów i przekonywania tysięcy ludzi do swoich racji, jakie by one nie były...
K.R. - Kuba z Filipem nas - na to mocno uczulali. Tilia to nie jest sponsor, to jest inwestor. Inwestycja ta nie polega na samym wpompowaniu odpowiedniej gotówki, ale zachęceniu do inwestowania w ŁKS i pomyśle, w jaki sposób można podreperować klubowe konto. Sponsorzy pojawią się wkrótce. Wiemy, że forum jest przeglądane przez dziennikarzy. Chcieliśmy też niejako zmylić ich trop tak, aby więcej spokoju mieli przy rozmowach Kuba z Filipem. Daliśmy słowo, że nie zdradzimy nazwy do końca negocjacji i go dotrzymaliśmy.

SK ma wreszcie swoją „twarz".
K.R. - Zamysły pojawiły się w SK, gdy walczyliśmy o ekstraklasę w czerwcu. Miałem przyjemność udzielić kilku wywiadów. Stąd pomysł, abym był tym reprezentantem SK ŁKS. Następnie odbyły się przekształcenia w SK, zmienił się zarząd. Każdy z nas zobowiązał się do zadań, które ma wykonać. Chcemy być bardziej egalitarni.

Czy opcja polityczna, którą reprezentowałeś była/jest jakąkolwiek przeszkodą?
K.R. - Na początku chciałem zdementować informacje dotyczące mojej osoby, nigdy nie pracowałem w biurze, u Pani prof. Zdzisławy Janowskiej. Od prawie dwóch lat nie jest związany już z żadną opcją polityczną. Pomagała nam w dotarciu do informacji choćby od Grzegorza Lato, gdy zimą odbywały się przekształcenia w sekcji piłkarskiej. Wszystkie kontakty z przygody politycznej staram się wykorzystywać.

Czy ŁKS pójdzie drogą Lecha Poznań?
P.J. - Nie chcę zdradzać szczegółów i pomysłów... Wszystko wskazuje na to, że pójdziemy drogą Wiary Lecha, a nie Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa. Dopóki nie zrealizujemy naszych współ inicjatyw z klubem, to nie ma sensu o tym deliberować i tego upubliczniać.

Nowi właściciele, mówią o SK jak o partnerach przy rozmowach, poprzednicy uparcie twierdzili, że kibic jest od kibicowania.
P.J. - Nie wychodzimy przed szereg, nie wyobrażam sobie, aby kibice mieli wpływ na sprawy finansowe czy kadrowe. Jako kibice powinniśmy mieć natomiast wpływ na kwestie marketingowe, czyli takie, które dotyczą nas. Nasze środowisko może to najlepiej zobrazować - czego potrzebuje kibic ŁKS. Wspólnie z klubem zajmiemy się na pewno pamiątkami, biletami, otoczką meczową. Rozmawiamy z nowymi inwestorami, o zakresie naszych działań przy tych kwestiach, jak wszystkie rozmowy, gdy negocjacje się zakończą zostaną podane do publicznej wiadomości.

Który moment utrwalił się Wam w pamięci podczas walki o ŁKS?
P.J. - Zdecydowanie mina Bartosza Domaszewicza po udanym przejęciu spółki oraz prywatnie, gdy spotkaliśmy się na Piotrkowskiej kilka dni później... (śmiech) a tak poważnie, to chyba grudniowa „pyskówka" z Bergerem w kuluarach sali obrad UMŁ.

K.R. - Będzie negatywnie... Nauka idzie w jedną stronę, nigdy nie ufać politykom, nawet podczas rozmów kuluarowych. Walczą o swoje prywatne interesy, nie interesuje ich tradycja tego miasta. Najważniejsze, że się udało.

„Czerwone info" do kibiców ŁKS...
K.R. - W czerwcu będzie wystosowana oferta do wszystkich kibiców. Chcemy m.in. zaprosić do wstąpienia w szeregi SK.

P.J. - Udało się... - NAM!!

Rozmowa jest autoryzowana przez Piotra i Karola.

Rozmawiał Gabriel Antoniak

 

 

Dodaj do:
  • Wykop
  • Flaker
  • Elefanta
  • Gwar
  • Delicious
  • Facebook
  • StumbleUpon
  • Technorati
  • Google
  • Yahoo
Komentarzedodaj komentarz

Redakcja dlaStudenta.pl nie ponosi odpowiedzialności za wypowiedzi Internautów opublikowane na stronach serwisu oraz zastrzega sobie prawo do redagowania, skracania bądź usuwania komentarzy zawierających treści zabronione przez prawo, uznawane za obraźliwie lub naruszające zasady współżycia społecznego.

Brak komentarzy.

video
FB dlaMaturzysty.pl reklama